hazelhard hazelhard
387
BLOG

Religijne placebo

hazelhard hazelhard Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 262

Niedawno „czepnąłem” się leków homeopatycznych. Zastanawiając się nad tym, czy dobrze robię, powiedziałem sobie tak::

- Leki homeopatyczne są najzwyklejszym placebo, ale właśnie dlatego działają. Dopóki ludzie wierzą w ich skuteczność, to im pomagają. Dlaczego chcesz im to zabrać? Jak przestaną wierzyć w cudowną moc tych lekarstw, to przestaną zdrowieć. Gdybyś miał działające lekarstwa na ich choroby, to może miałbyś moralne prawo wyśmiewać leki homeopatyczne. Ale nie masz, więc nie rób tego.

Jestem wyczulony na słowo „moralne”. Według mojej definicji, moralne jest to, co powoduje zwiększenie ilości naszego materiału genetycznego. Produkcja zdrowego mleka jest według tej definicji moralna, produkcja toksycznej coca-coli wręcz przeciwnie.

Czy produkcja i przepisywanie leków homeopatycznych jest więc moralna, czy wręcz przeciwnie? Moje kalkulacje są takie, że wiara w to, że istnieje jakaś pamięć po atomach substancji czynnej odwleka moment kiedy naukowcy wymyślą lekarstwa, które naprawdę działają. A dodatkowo, w wielu wypadkach, lekarstwa takie już są, i stosowanie ich, zamiast homeopatycznych, przyniosłoby dużo lepsze efekty. Ale może moje kalkulacje nie są prawidłowe...

Podobna sytuacja występuje z moją „walką” (main kampf?) z religiami i ideologiami. Może wiara w istnienie boskiego świata umożliwia zwiększenie ilości naszych genów, i krytykowanie jej (tej wiary) jest niemoralne?

Zastanówmy się więc nad tym, co religia przynosi dobrego, a co złego, oczywiście licząc nasze geny. W zastanawianiu tym będę używał, wzorem Tewjego ze Skrzypka na Dachu, sformułowania OTOH, czyli „On The Other Hand”.

Po pierwsze primo, religia pozwala ludziom wyjaśnić to, czego nie rozumieją. Kiedyś nie wiedzieli, że Słońce to kula termojądrowa, więc uczynili je Bogiem. Pozwoliło to im na spokojne zajęcie się bardziej przyziemnymi sprawami (polowanie, uprawa pola), zamiast bezproduktywnie zastanawiać się, co tam na niebie grzeje.

OTOH, może gdyby nie wymyślili, że Słońce jest Bogiem, to by doszli do tego, że to kula termojądrowa już w XV wieku, a nie pięćset lat później.

Po drugie primo, człowiek jest świadomy swojej śmiertelności cielesnej. Wiara, że po śmierci nadal będzie żył, pozwala mu łatwiej funkcjonować na tym ziemskim padole pełnym cierpienia i niedostatku.

OTOH, może złudna nadzieja na życie po śmierci w wielu przypadkach prowadzi do niezbyt dobrego wykorzystania swoich możliwości podczas kilkudziesięcioletniego życia. W skrajnym przypadku mamy życie mnichów-pustelników, którzy żadnych naszych genów nie powielali, ale też gdyby ci wszyscy ludzie, co drepczą do kościołów, coś pożytecznego dla siebie i innych w tym czasie zrobili, to byśmy mieli krainę miodem i mlekiem płynącą.

Po trzecie primo, ludzie powinni mieć wskazówki, jak należy postępować. Gdyby nie wierzyli, że Dekalog jest dany od Boga, to by gwałcili, kradli, oszukiwali.

OTOH, jakoś tak się w historii zdarzyło, że ci religijni wcale nie byli lepsi od tych „religijnych inaczej”, czyli ideologicznych nawiedzeńców, jak Lenin, czy Hitler. Natomiast ateiści z Czech, czy Danii, jakoś nikogo nie mordują, i wydają się dużo sympatyczniejsi niż np., Polacy.

Pewnie taki „dialog” można byłoby ciągnąć bardzo długo, ale nie w tym rzecz. Ateista zawsze znajdzie wytłumaczenie, że bez Boga jest lepiej, a wierzący wręcz przeciwnie. Ja chciałbym postawić tezę, z którą powinni zgodzić się zarówno wierzący, jak i niewierzący.

Otóż teza jest dość trywialna i brzmi:

Im ludzie będą lepiej wyedukowani (w każdej dziedzinie), to tym lepsze znajdą rozwiązania dotyczące ich życia.

Jeżeli takie stwierdzenie możecie zaakceptować, to logicznym następstwem jest to, że w szkołach powinno być równouprawnione przedstawienie nauk chrześcijańskich, buddyjskich, ateistycznych, islamskich, i paru innych.

Jeżeli takie stwierdzenie możecie zaakceptować, to logicznym jest, że w telewizji publicznej powinni występować ludzie najrozmaitszych kultur i religii.

Niech Młody Człowiek ma wybór.

Nauczanie tylko jednego słusznego światopoglądu świadczy o obawie naszych Polityków i Biskupów, że Młody Człowiek mógłby dokonać niewłaściwego (z ich punktu widzenia) wyboru. Wasz Papież powiedział kiedyś: „Nie bójcie się”. Ośmielony takim autorytetem, dołączam się do tego stwierdzenia i mówię:

  • Nie bójcie się, że Wasze dzieci poznają inne systemy wartości. Jeżeli Wasz jest najlepiej uargumentowany, nie macie się czego bać.

  • Nie bójcie się wprowadzić Mariusza Agnosiewicza (www.racjonalista.pl) do telewizji publicznej. Niech dyskutuje z redaktorem Terlikowskim i Pospieszalskim.

  • Nie bójcie się być uczciwymi ludźmi.

 

PS. „Młody” oznacza takiego człowieka, który jeszcze chce się uczyć.

hazelhard
O mnie hazelhard

przeprowadzam wirtualna sanacje polskiej nauki Every day I get up and look through the Forbes list of the richest people in America. If I'm not there, I go to work. (Robert Orben) When you reach for the stars you may not quite get one, but you won't come up with a handful of mud either (Leo Burnett).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie